"To, co sobie człowiek potrafi wyobrazić i to, w co jest w stanie uwierzyć - wszystko to potrafi osiągnąć" - dziś mogę z uśmiechem na buzi i w sercu stwierdzić, że owe motto jest jak najbardziej prawdziwe. Kiedy dowiedziałam się, że zaproponowano mi kontrakt, nie ukrywajmy: skakałam pod sufit! W umyśle miałam tylko jedną myśl "Moje marzenia!! W końcu, nabierają barw, a wybrane przeze mnie życiowe motto właśnie przynosi owoce" Czas nieubłaganie płynął i nadchodził dzień wylotu, mnóstwo załatwiania i biegania... Kraków, Zawiercie, Warszawa, Katowice... Aż przyszedł czas na pożegnanie z rodziną i podróż pociągiem na Okęcie... W końcu hala odlotów międzynarodowych, nadanie bagażu, pożegnanie z chłopakiem, odprawa i lot. W tym momencie dotarło do mnie to, co w takim momencie dotrzeć musiało - od tej chwili jestem skazana jedynie na siebie. Jeżeli mam być szczera, to nie był to dla mnie jakiś wyjątkowy problem. Zapytana „Dlaczego?” odpowiem, że po prostu miałam dobre przeczucie. Następnie jedna przesiadka i znalazłam się w Tokio. Na lotnisku spotkało mnie kilka zabawnych sytuacji, w tym nadzwyczaj dokładne przeszukanie mego bagażu czy przypadkiem nie mam jakiś nielegalnych przedmiotów - w końcu doszliśmy z celnikiem do porozumienia i mogłam udać się dalej w celu wymienienia pieniędzy, sprawdzenia, kiedy odjeżdża mój autobus - to akurat zajęło mi sporo czasu, bo w wyniku szoku, jaki ogarnął mój umysł na widok wszystkiego obcego, nie byłam w stanie przyswajać racjonalnie informacji. Na samym końcu wykonanie telefonu do agencji, iż dotarłam na miejsce i o której godzinie wyjeżdżam spod lotniska do miasta :) Tak, więc wsiadłam do autobusu i dotarłam do miasta w wyznaczone miejsce gdzie odebrać mnie miała moja menadżerka. Gdy dotarłam nie było nikogo na miejscu. Nie panikowałam, postanowiłam się przejść kilka razy i zaczekać, po paru chwilach pojawiła się kobieta w dziwacznej maseczce na twarzy - rozejrzała się, dostrzegła mnie i podeszła - Joanna? – spytała. Skinęłam głową. „Jestem Maya” – odpowiedziała. Była to moja menadżerka. Wpakowaliśmy moja walizkę do samochodu i pojechaliśmy do apartamentu, w którym miałam mieszkać. Już na samym początku oznajmiła mi, że już dziś czeka mnie pierwszy casting i tak to się zaczęło… Na castingach zawsze była duża konkurencja, były tam zarówno top modelki jak i dziewczyny z dobrymi już bookami, lecz jest jedna reguła - nigdy nie porównywać się do innych modelek i ich osiągnieć, bo każda dziewczyna jest wyjątkowa i ma coś w sobie to coś, co przykuwa uwagę. Osobiście dla mnie było to dość ciężkie, gdy widziałam jak dziewczyny fantastycznie wyglądają, jak modnie są ubrane, ale tłumaczyłam sobie, że to przecież mój pierwszy wyjazd, moje pierwsze kroki. Jestem tu, aby się uczyć, zobaczyć jak to wygląda - nie można zrażać się początkowymi niepowodzeniami, trudno liczyć na to, by już na pierwszym castingu trafił się klient, któremu spodoba się moja osoba. Wracając do castingów, na castingi wozi Cię twój menadżer, bądź czasami trzeba dojechać samemu metrem pod wyznaczony adres, ubiór zależy od rodzaju castingu, trzeba także zrobić naturalny makijaż i zawsze wyglądać młodo oraz świeżo. Co do jego samego przebiegu, to twój manager Cię promuje, a Ty stoisz i musisz się ładnie uśmiechać, czasami proszą Cię o pozowanie oraz robią kilka zdjęć. Samo Tokio ma w sobie magię, które przyciąga. To piękne, pełne spokoju miasto, nocą szalone i żywe. Nie sposób się w nim nie zakochać. Co do ludzi, którzy tu mieszkają muszę przyznać że Japończycy są straszne mili i pomocni, praktycznie zawsze służą pomocą, są zawsze uśmiechnięci i promienni. Co mnie zaskoczyło w Tokio? Czystość, dbanie o porządek, wspomniane już wcześniej maseczki na twarzy ludzi, maszyny z napojami i przekąskami wszechobecne na ulicach oraz najbardziej zaskakujące i urocze - pieski w ubrankach. Japończycy kochają zwierzątka, na ten przykład podam, że miałam przyjemność być w Tuli Café – przed zdjęciami, gdzie podają świetną kawę i herbatę z mlekiem (moja ulubiona, w której się zakochałam), a tutaj przychodzą dwie kobiety z labradorem i siadają przy stoliku obok, na co pies także kładzie się na krześle, następnie wychodzi któryś z pracowników i daje psu kocyk żeby go przykryć, bo było dość chłodno tego dnia. W tym momencie oniemiałam z zachwytu. Jeżeli chodzi o japońska kuchnię to obfituje ona w wiele wspaniałych specjałów, aż sam człowiek nie wie, co jeść. Sushi jest wyśmienite, podejrzewam że nigdzie się nie zje tak doskonałego jak właśnie tutaj. Lecz nie wszystko jest bajką - ceny były zabójcze, a w sklepach kupowało się na oślep, bo niestety nie potrafię czytać w jeżyku japońskim. Lecz nie przeszkadzało mi to! Można było uznać to za zabawę, „co dziś zjem???” Loteria, po prostu loteria - czasami zjadłam coś wspaniałego a czasami było tak obrzydliwe ze musiałam czym prędzej to wyrzucić … Moja pierwsza praca była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Musiałam reklamować buty, nigdy nie pozowałam z przedmiotami, a co dopiero z butami i torebkami, nie powiem by była to łatwa praca, bo trzeba było z jednej strony uważać, by ciało było dobrze ustawione, a jednocześnie pilnować, żeby but dobrze wyszedł na zdjęciu. Musiał być specyficznie trzymany żeby wyglądało to ciekawie…. No cóż, to wcale nie taka prosta sprawa, ale podołałam, a jak! Przy następnym zleceniu miałam przyjemność pracować z bardzo doświadczonymi modelkami, nie mogłam wiec pokazać, że jestem nowicjuszką. Było ciężko - zaczęliśmy o 4:00 rano, było zimno, a praca była w plenerze - dokładniej rzecz ujmując w parku. Byłyśmy trzema siostrami Charlotte, Didi, Samanta - ja wcieliłam się w rolę najmłodszej, roztrzepanej siostry Didi, musiałam być energiczna i wesoła. Z wesołością nie było problemu, bo buzia uśmiechała mi się cały czas, ale co do wigoru to musiałam wykrzesać z siebie tyle energii, ile tylko się dało… W końcu udało się, wzięto mnie za profesjonalistkę, która już długo działa w branży i na dodatek za dziewczynę, która wysyła pozytywną energię. Było mi bardzo milo, nie ukrywam. Poza tym każdy weekend był pracowity, ponieważ miałam też liczne testowe sesje zdjęciowe, wiec czasu nie miałam za wiele dla siebie na zwiedzanie. W chwilach wolnych wybierałam się samotnie na długie spacery i robiłam zdjęcia, szlam gdzie mnie nogi poniosły, gdy błądziłam pytałam o jakąś dzielnice i dążyłam w jej kierunku. Wieczorami bawiłam się z poznanymi modelkami w klubie. Oprócz tego jak prawie każda modelka przybywająca do Tokyo odwiedziłam park rozrywki Disney Sea – niesamowite przeżycie! Miałam okazje poznać wspaniałych ludzi, jak również ludzi mniej wspaniałych, ale wszystkich wspominam bardzo ciepło. Dziewczyny i chłopcy byli z całego świata: Brazylia, Kolumbia, Stany Zjednoczone, Kanada, Rosja, Czechy, Niemcy, Bułgaria… Staram się utrzymywać z nimi kontakt przez Internet i jak na razie udaje się Niestety czas nieubłaganie płynął i po dwóch miesiącach mój pobyt w Tokio dobiegł końca. Liczę na to, że powrócę do tego kraju pełnego magii i odkryję go na nowo.
Joanna@8fi Model Management