Nigdy nie sądziłam że moment, kiedy moje najskrytsze marzenia się spełnią, wywoła we mnie tyle nerwów. A przecież sama sobie to wyśniłam, sama podjęłam decyzję o moim wyjeździe. Pakuję walizkę do bagażnika i ruszam z mamą na lotnisko do Katowic. Przez całą drogę moja głowa była zaprzątnięta tylko jednym pytaniem ,,Czy niczego nie zapomniałam?”. Pierwszy raz leciałam sama, bałam się że nie odnajdę się w nowym miejscu, kiedy jestem zdana tylko na siebie. Sądziłam, że przy pierwszej okazji zgubię się, załamie i zadzwonię z błagalnym głosem, że chce wracać do domu. Przecież mam dopiero 16 lat, a już wyruszam w świat i będę radzić sobie sama. Na szczęście myliłam się.
Kiedy przyleciałam do Mediolanu powitała mnie słoneczna pogoda. Ludzie spoglądali na mnie zza słonecznych okularów, a ja w kurtce zimowej i szaliku czekałam na swojego bookera. Nie przewidziałam, że będą tu aż takie „upały” w porównaniu do pogody w Polsce. W agencji wszyscy ciepło mnie przywitali, poczułam przyjazną atmosferę i od razu stwierdziłam że nie będzie aż tak źle, jak mi się wydawało. Po południu byłam już w mieszkaniu i mogłam odpocząć, nabrać sił by od następnego dnia dać z siebie wszystko.
Moje pierwsze wrażenie gdy zobaczyłam Mediolan nie było na samym początku aż takie ekscytujące. Mieszkałam w dość „zwyczajnej” części miasta i nie było tu w zasadzie nic zachwycającego oprócz tego, że moja ulica była jedną z głównych arterii, gdzie przez cały dzień jest spory ruch, a jedyny moment kiedy jest pusta to godzina 3 w nocy. Ale wtedy i tak cisza jest zakłócana przez urządzenie, które o tej godzinie czyści ulice, bo zapewne myślą, że nikt jeszcze nie śpi w tym momencie.
Następnego dnia jednak doceniłam swoją zwyczajną okolicę, gdyż wybrałam się do centrum miasta, które naprawdę jest zachwycające i w tym momencie moje wrażenia obróciły się o 180 stopni w pozytywna stronę. Ogromne miasto, piękne widoki, tłumy turystów, sklepy słynnych projektantów gdzie wystawy pełne fantastycznych ciuchów są na wyciągniecie ręki - to wszystko sprawiło, że faktycznie poczułam, że jestem w jednej ze stolic mody.
Przez pierwszy tydzień codziennie przychodziłam do agencji, gdzie uczyłam się chodzić po wybiegu – na szczęście bookerzy wszystko dokładnie mi wytłumaczyli i pokazali, a ja dzielnie ćwiczyłam. Później agencja przeważnie kontaktowała się z nami poprzez emaile. Wszystkie castingi wieczorem były już w naszej poczcie, jedynie w razie ważnych spraw zwoływano nas do agencji. Poruszanie się po mieście jest bardzo łatwe, rozbudowane linie metra pozwalają dotrzeć w każdy zakamarek Mediolanu, wiec zawsze jest szybko i bezpiecznie. Do tego w metrze czas oczekiwania na peronie umilają wszechobecni grajkowie wykonujący różne włoskie i nie tylko utwory.
Czy był czas na zwiedzanie? Każdego dnia poruszając się po mieście poznawałam nowe miejsca, zwiedzałam i fotografowałam w miarę możliwości wszystko co mi się podobało. Ludzie w tym mieście są bardzo życzliwi, gdy widzą ze wyciągasz mapę od razu podchodzą i pytają czy nie zgubiłaś się, co było dla mnie mega pozytywnym zaskoczeniem. Co do castingów w Mediolanie to prawie każdy wygląda tak samo - tłumy dziewczyn czekających na swoją kolej, każda ma swoje parę sekund by jak najlepiej zaprezentować się klientowi. Wchodzisz, witasz się, przeglądają Twoją książkę, nieraz zadają dodatkowe pytania i wychodzisz.
Pewność siebie jest kluczem do otrzymania pracy. Czy liczy się ubiór? Każda modelka jest inna, każda ma swoje atuty i mniejsze bądź większe wady, a jej zadaniem jest wyeksponowanie ubiorem jak największej ilości swoich pozytywnych cech. Gdy nadszedł tydzień mody codziennie miałyśmy mnóstwo castingów, czasami brakowało czasu na porządny posiłek, spędzałyśmy cały dzień w biegu, a pod koniec dnia każda z nas marzyła o swoim łóżku i porządnym śnie. Ale oczywiście opłaciło się wczesne wstawanie bo w końcu dostałam swój pierwszy pokaz! Jakie to uczucie? Dla mnie po prostu boskie! Miałam dwa wyjścia i z początku bałam się, lecz gdy wyszłam na wybieg poczułam niesamowitą energię i wtedy już poszło łatwo. Moja pierwsza myśl po pokazie to: szkoda że już się skończyło, ale mam nadzieje ze to nie mój ostatni pokaz.
Z dziewczynami w mieszkaniu bardzo się zaprzyjaźniłam – codzienne wygłupy i opowiadanie sobie nawzajem różnych historii sprawiły, że będę naprawdę tęsknić za nimi. Mój wyjazd właśnie dobiega końca, gdyż jutro wylatuję do domu. Przyleciałam „ze strachem w oczach” wylatuje ze smutkiem, że musze już to miejsce opuścić. To urocze miasto zamieszkałe przez wspaniałych ludzi – przez ten miesiąc poznałam Mediolan na tyle, by zakochać się w nim i chcieć tu powrócić, by poznać je jeszcze lepiej. A że tu wrócę to przecież oczywiste!